Chorwacja korczula

Byłam na Korczuli we wrześniu 2012. Mogę udzielić porad gdzie najlepiej wypoczywać i gdzie szukać dobrych noclegów.

Więc napisz

Byłam w Zavalaticy, urocze miasteczko, typowo wypoczynkowe, we wrześniu bardzo mało turystów. Apartament wynajęliśmy przez internet (Interhome.pl). Plaże kamieniste z bardzo stromym zejściem do wody, usytuowane przy samym apartamencie. W ogrodzie mieliśmy basen, jak ktoś bał sie głębi 6-10 m w morzu, mógł popływać w basenie. Pojeździliśmy trochę po wyspie, większość miejscowości jest podobna do Zavalaticy, szczególnie podobała mi się Priżba. Jest tam żwirowa plaża z łagodnym wejściem do wody. Prigradica jest też dosyć ciekawa, plaże żwirowo - kamieniste, obrośnięte krzewami. Korczula jest stosunkowo małą wyspą, ze Zavalaticy mieliśmy we wszystkich kierunkach ok 20 km, także codziennie po południu robiliśmy wycieczki. Miasto Korczula przepiękne, zwane małym Dubrownikiem, ale nie chciałabym tam wypoczywać, za dużo turystów, straszny zgiełk. Bardzo przyjemnie robi się wieczorem, można zjeść dobrą kolację, popić miejscowym winem i posłuchać dobrej muzyki. Byliśmy w Korczuli kilkakrotnie w dzień i wieczorami. Co prawda po obfitej kolacji musieliśmy jechać powoli i ostrożnie bo nasze żołądki na serpentynach bardzo cierpiały.
Ciekawymi miejscowościami są także Vela Luca i Lumbarda, duże porty jachtowe. Wyspa jest przepiękna, pachnąca żywicą, wanilią i miodem, znana jest z lawendy ale nie wyczuwałam nigdzie tego zapachu ani nie widziałam zbyt wielu krzewinek. Polecam Korczulę na tegoroczne wypady wakacyjne. Jeśli mój krótki opis podobał się, w najbliższym czasie można będzie pooglądać także trochę zdjęć na moim blogu o Chorwacji. Serdecznie zapraszam, jak wszystko będzie gotowe podam adres strony.

Miło mi słyszeć że podobała Ci się Prizba, ja mieszkałem "dzielnicy" Prizby w Pristupacu i też miło wspominam urlop. Mieszkaliśmy u starszych Państwa ale miłych wprost do bólu. Codziennie dostawaliśmy sporą michę winogron, fig, pomidorów czy nawet cytryn bo mieli swoje. Mieliśmy do dyspozycji grill w ogródku. Najlepsze było jak rozpaliliśmy kiedyś żeby jakieś kiełbasy usmażyć. W tym samym momencie przyszedł właściciel i wręczył nam 1,5 l flaszkę domacego bo "peczete". Myślę sobie spoko flaszka w dobrym geście. Rozpaliliśmy drugi raz pod jakieś rybki, sytuacja się powtarza bo "peczeme". Myślę za chwilę mu tego wina braknie, ale nic nalegał więc gifta przyjęliśmy. W sumie powtarzało się to kilkukrotnie za każdym razem kiedy odpalaliśmy grilla. Raz przyniósł wino nawet jak rozpaliłem żeby przypiec chleb z czosnkiem.

Mam podobne doświadczenia z Istrii, gospodarze częstowali nas codziennie winem i zieloną trawaricą (pycha), wypiekali różne ciastka i bułeczki i przynosili jeszcze gorące. Podobne wrażenia spod Omisia, gospodarz zaprosił nas (6 osób) do swojego domu w górach, gdzie czekała na nas cała jego rodzina. Zorganizował królewskie przyjęcie, szynka dalmasceńska domowej roboty, wino, trawarica, sery, owoce, stół się uginał. Nie mogliśmy uwierzyć.