inka napisał
wybieram sie w sierpniu do hotelu Agnanti jesli ktoś może cos napisać o hotelu i okolicy to bardzo proszę o informacje !
Byłem w Agnanti na przełomie czerwca i lipca. Pokrótce opiszę co oceniam na plus a co na minus. Bo - jak mawiał Ryszard Ochódzki w "Misiu" - "rozchodzi się o to żeby te plusy nie przysłoniły wam minusów"

Minusy.
1. Już na wstępie niemiła niespodzianka. Zamiast 65 Euro opłaty za wodolot, trzeba było zapłacić 80 Euro. W sumie żadna w tym wina biura, bo z biletów które dostaliśmy wynikało, że rejs w jedną stronę kosztuje 40 Euro, ale można przecież było zadzwonić wcześniej i powiedzieć. A tak przyjeżdżam na lotnisko i jakiś wystraszony chłopaczek w koszulce OK Services, nie patrząc mi w oczy, mówi coś o tym, że grecki przewoźnik podniósł ceny. Niesmak pozostał.
2. Opóźnienia w podróży - dotyczy wyłącznie samolotu. Wiem, że to żadna wina biura. Ale ja opisuję swoje wrażenia. Z drugiej strony pogoda na wyspie nie jest zasługą biura, a też o tym wspomnę.
3. Brak gyrosów. Dla mnie osobiście to był dramat. Na wyspie nie ma gyrosów. Być może są w Patitiri - stolicy wyspy, ale byłem tam tylko dwa razy i to w porze gdy wszystko było pozamykane.
4. Brak jakiegoś placu zabaw, czy chociażby kawałka równego terenu, na którym dzieci mogłyby się bawić lub grać w piłkę.
I to chyba tyle jeśli chodzi o minusy. O szeregu drobiazgów - np. nieśmiertelny zestaw śniadaniowy przez całe 10 dni czy brak zasięgu telefonów w hotelu (trzeba było wyjść przed hotel i podejść parę metrów w górę), nie wspominam. Dla mnie to były drobiazgi a naszą "ławeczkę telefoniczną" pod drzewkiem oliwnym będę miło wspominał.
Teraz plusy.
1. Bardzo sprawnie zorganizowana podróż na terenie Grecji. Na lotnisku w Salonikach czekał na nas autokar, który zawiózł nas do Volos, skąd po niewielkim oczekiwaniu odpłynęliśmy na Alonnisos.
2. Rezydent na wyspie. Na imię ma Kuba. Jest to młody, przemiły, uczynny i kompetentny człowiek. Naprawdę wielki plus.
3. Hotel i wyżywienie. Super pokoje z bajecznym widokiem, do tego pyszne jedzenie. Co dzień do wyboru była jedna z dwóch potraw i najpóźniej przy śniadaniu trzeba było zaznaczyć (na wywieszonym harmonogramie) co się chce zjeść. Koło dziewiątego dnia zaczęło mnie męczyć menu śniadaniowe. Dzień w dzień to samo, ale jak już wspomniałem, nie była to jakaś dramatyczna uciążliwość. W pokojach codzienne sprzątanie. Co dwa dni (chyba) zmieniane ręczniki a raz w tygodniu pościel. W każdym pokoju klima i tv - w tym kilka kanałów polskojęzycznych, np. TVPolonia, TVPKultura.
Właściciel hotelu - Manolis, to super facet. Serdeczny, rozmowny (a zna kilka języków).
4. Pogoda/krajobrazy/woda w morzu. Po prostu bajka. Plaże w większości kamieniste, ale przejrzystość wody rekompensuje wszystko. Do tego pusto. Na Glyfie - plaży na którą myśmy chodzili, maksymalnie naliczyłem 19 osób (w tym nasza siódemka).
Dobra, już kończę, bo mógłbym tak długo pisać. Generalnie jestem bardzo zadowolony z tych wczasów. To że hotel położony jest na uboczu i czy to na plaże czy do sklepu trzeba kawałek podejść, rekompensuje poranne pianie koguta i pomekiwania kóz. Na pewno wczasy w Kalamakii różnią się od wszystkich na jakich miałem do tej pory okazję być. Ciszej, spokojniej, z leniwie płynącym czasem.
Jeśli ktoś ma jakieś konkretne pytania, proszę pisać na miala
wakantanka@buziaczek.pl